czwartek, 29 grudnia 2011

47.

Nie widziałem prawie nic. Światło było bardzo jasne, a mgła jeszcze gęstsza niż na moście.
Co chwila wyłaniały się z niej inne postacie.
Wszystkie miały ten sam pusty wzrok i bladą cerę. Patrząc na nie przeszywały mnie zimne dreszcze.
W końcu w jednej z nich rozpoznałem Hikaru - chłopca ze szpitala.
Podbiegłem do niego. Wydawał się być wystraszony kiedy mnie zobaczył. Pokręcił przecząco głową i odpychając mnie od siebie wyjąkał:
-...nie, to nie był  Twój czas, to nie była Twoja chwila...
Kiedy chciałem coś odpowiedzieć, rozpłynął się we mgle.
Zaraz za nim podążała Ayumi. Ale do niej bałem się zbliżyć. Byłem odpowiedzialny za jej śmierć tak bardzo, jak nikt inny. Zatrzymała się na chwilę i popatrzyła na mnie. Liczyłem na to że jej wzrok będzie pełen nienawiści. Ale myliłem się. Patrzyła na mnie jak łagodna owieczka. Jakby chciała mi podziękować. Ale żadne słowa nie wydobyły się z jej bladych ust. A po chwili i ona zniknęła.
Usiadłem na podłodze. Liczyłem na to, że wśród tych zbłąkanych i smutnych duszyczek odnajdę ludzi których kochałem.
I Tenshi dla której właściwie umarłem.
W końcu dostrzegłem Tochio. Kiedy i on mnie zobaczył odrazu do mnie podszedł.
-...tak bardzo Ci dziękuję, że pozwoliłeś mi odjeść Hayami Yo... to właśnie jest to niebo w które nie wierzyłeś... to tu spędzę wieczność...
Chciałem coś powiedzieć. Cokolwiek. Ale słowa zastygały mi w gardle. Nic nie wydawało się być stosowne w chwili kiedy spotyka się człowieka, którego śmierć obserwowało się z bezpiecznego miejsca.
-...czy Ty...umarłeś?.. - zapytał w końcu i odruchowo podwinął mi rękawy
Uśmiechnąłem się z dumą.
-...skończyłem z tym dla Ciebie... i nie umarłem... przyprowadziła mnie tu Oharu, o której tyle Ci mówiłem...
-...przyprowadziła Cię tu śmierć?...Yo.. nie masz pojęcia jaki pakt z nią zawarłeś...- szepnął i odszedł.
Krzyknąłem jeszcze jego imię wyciągając rękę w przestrzeń, ale nie pojawił się już. A mnie dręczyły te jego ostatnie słowa. Jaki pakt zawarłem z Oharu?
Usiadłem zwijając się w kłębek i zastanawiając co to mogło oznaczać, kiedy poczułem zimną dłoń na swoim ramieniu.
Wszędzie poznał bym ten dotyk. Podniosłem wzrok i zobaczyłem JĄ. Tenshi w pełnej okazałości.
-...Boże, nie widziałem Cię tyle czasu... - słowa z trudnością przechodziły mi przez gardło
Jej ciało, o ile w ogóle można to tak nazwać było całe pokaleczone. Z otwartych ran sączyła się krew.
-...no cóż.. wyglądam troszkę inaczej niż.. kiedyś, co?.. -zaśmiała się nerwowo i usiadła przy mnie jakby nigdzie jej się nie spieszyło
Milczeliśmy przez chwilę.
-...przepraszam... - wyszeptałem przerywając niczym nie zmąconą ciszę
-...za co?..
-...za to jaki byłem, Tenshi... nie byłem dobrym przyjacielem...
-...zastanów się czy gdybyś nie był dobrym przyjacielem to przyszedł byś za mną do miejsca z którego możesz nie wrócić... to ja przepraszam, że Cię zostawiłam... i że nie uważałam przechodząc przez ulicę...
-...to wina tego pijanego kierowcy... nic nie zawiniłaś... - szeptałem do niej, a ona ocierała mi łzy z policzków
-...byłeś najlepszym przyjacielem jakiego mogłam mieć, ale za życia ślepa i głupia byłam... - uśmiechnęła i się i objęła mnie.
Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że ktoś trzeci stoi nad nami i się nam przypatruje. Oboje w tej samej chwili podnieśliśmy wzrok i zobaczyliśmy Tai. Trzymała za rękę małą dziewczynkę z kasztanowymi loczkami. Obie wyglądały jak anioły.
Wtedy Tenshi zdecydowała, że zostawi nas samych, a ostatnimi słowami jakie słyszałem z jej ust było "do zobaczenia za wieczność".
Łzy zakręciły mi się w oczach, ale zbyt zafascynowany byłem Tai, by być w stanie cokolwiek jej odpowiedzieć.
Moja brunetka, z którą chciałem spędzić życie. Moja narkomanka, która miała nareszcie tę swoją cholerną, wyćpaną szczęśliwość. 
-...cześć... - wyjąkałem nie wiedząc czy będzie miała ochotę ze mną rozmawiać
Jednak ona odrazu rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła.
-...tak bardzo tęsknię...dziękuję Ci za róże, które kładziesz na moim grobie... tak bardzo kocham te kwiaty...
-...a ja...kocham Ciebie.. - wyznałem jej nie zastanawiając się czy mógłbym w ogóle powiedzieć coś innego
Pokiwała głową i powiedziała, że wie.
Potem zaczęła mnie całować. Tak jakbyśmy nie widzieli się od wieków. Co prawda nie widzieliśmy się od dawna, ale... to dopiero początek naszej rozłąki.
Jednak automatycznie odsunąłem ją od siebie.
Patrzyła na mnie pytająco.
-... masz kogoś... - stwierdziła ze smutkiem w głosie
-...ma na imię Alice...
Przez chwilę staliśmy w milczeniu, a potem ona uśmiechnęła się i powiedziała
-...jeśli kochasz ją jak ja Ciebie to... musisz ją kochać strasznie mocno...
Skinąłem głową i wlepiłem wzrok w dziecko, które jej towarzyszyło.
-...to moja siostra, która zmarła przed laty... to właśnie do niej chciałam iść umierając i teraz... po śmierci czuję się mniej samotna mając ją stale przy sobie.
Uśmiechnąłem się do małej dziewczynki, a ona do mnie.
Po chwili zdałem sobie sprawę w upływającego czasu i powiedziałem, że muszę już iść.
Skierowałem się w stronę z której przyszedłem, zatrzymały mnie jednak słowa Tai.
-...tam nie ma drzwi Yo... bo stąd... stąd nie ma już wyjścia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz